Strona główna > Audio > Laberg BIGboy

Laberg BIGboy

24 października 2008 Dodaj komentarz Go to comments

Wstęp

Dziś o największym dziecku firmy Laberg. Czym jest Wielki Chłopiec? Gdyby potraktować go tylko jako przerośnięty odtwarzacz muzyki, byłoby to niesprawiedliwe dla BIGBoya – potrafi w końcu dużo więcej. Oddajmy cesarzowi co cesarskie, a wielkiemu chłopcu co chłopięce. Czyli właściwie co?

Pierwsze wrażenie

Opakowanie jest duże i przyzwoicie wykonane. Znalazłem na nim specyfikację techniczną, naklejkę z pojemnością pamięci (4GB) i oczywiście napis „made in china”. W środku oczywiście znalazłem odtwarzacz i całą artylerię akcesoriów do niego przeznaczoną, zgodną z listą producenta, czyli:

– słuchawki,
– kabel TV OUT,
– kabel USB,
– ładowarka,
– silikonowe etui,
– instrukcja w języku polskim.

opakowanie
opakowanie

Sam odtwarzacz mimo przerażających dla mnie rozmiarów (używam na co dzień malutkiego w porównaniu iRivera T60) prezentuje się dobrze. Czarny front wykonany jest z tworzywa i wykończony na wysoki połysk, matowy tył z aluminium w tym samym kolorze. Ekran, o proporcjach 16:9 ma przekątną 4,3″, a całość w gruncie rzeczy przypomina solidnie rozdętego iPoda Touch. Na lewej krawędzi urządzenia znajdziemy gniazdo zasilania, dziurkę przycisku reset i gniazdo mini-USB, z prawej gniazdo słuchawek, mikrofon i gniazdo TV-Out. Może ono również służyć do podłączenia drugiej pary słuchawek. Na górnej krawędzi są dwa dwupozycyjne przyciski i gniazdo na karty microSD, zakryte zaślepką, której omal nie zgubiłem w pierwszych godzinach zabawy, jako że nie jest niczym trwale przymocowana.

BIGBoy i iRiver T60
BIGBoy i iRiver T60

Na przednim panelu jeszcze trzy przyciski i… to wszystko.

Drugie wrażenie, czyli BIGboy w praktyce.

BIGBoya dostałem w swoje ręce w pracy, wyszedłem więc z założenia, że droga powrotna będzie świetną okazją do przetestowania w praktyce jak sprawuje się sprzęt tych rozmiarów. Aby jednak cokolwiek testować, trzeba mieć czym, a te parę plików dostarczonych przez producenta to było trochę za mało. Z zakamarków torby wygrzebałem więc T60 i niewiele myśląc, przerzuciłem całą zawartość pamięci iRivera (prawie 2GB) na BIGboya – nie bez problemów. Otóż gniazdo mini-USB użyte w Labergu zdaje się być innego typu, niż dostarczony do urządzenia kabel! Wprawdzie jako-tako pasują do siebie, lecz niestety wtyczka siedzi w gnieździe bardzo luźno i urządzenie bez widocznego powodu potrafiło stracić kontakt z komputerem w trakcie kopiowania plików. O poruszaniu BIGboyem w trakcie tego procesu można zapomnieć. Osobną sprawą jest, że pełne napełnianie urządzenia jest dla cierpliwych: wybiegając nieco do przodu, zmierzyłem po dotarciu do domu prędkość transferu z komputera do urządzenia i nie przekraczał on 1,5MB/s, czyli był przeszło połowę wolniejszy niż w T60! Warto przy tym dodać, że samo podłączenie do komputera nie jest równoznaczne z rozpoczęciem ładowania urządzenia – BIGboya trzeba „karmić” dostarczoną ładowarką sieciową, nie da się natomiast przez port USB.

Wracając do pierwszego testu praktycznego, pliki jakoś się skopiowały, wkrótce potem wybrałem się do domu. Dokładna analiza obudowy nie wykazała miejsca na smycz do noszenia  odtwarzacza na szyi, więc po chwili kombinowania znalazłem stosowną ilość wolnego miejsca w kieszeni bluzy. Doszedłem do wniosku, że rezygnacja z takiego drobiazgu jak mocowanie smyczy ma sens – BIGBoy jest zwyczajnie za duży i za ciężki, by go nosić na szyi, no chyba  że szukałbym rzeki w celu utopienia się ;).

Po stoczeniu walki z urządzeniem (nie czytałem instrukcji, bo i po co) udało mi się ustalić, jak używać tych wszystkich przycisków – a było co ustalać, bo działają wyjątkowo nieintuicyjnie – do zatwierdzania  służy przycisk po lewej stronie, a dwa po prawej do wyboru lub jego wycofania. Do nawigacji po menu służą przyciski u góry odtwarzacza – nie wiem dlaczego przesunięcie pozycji menu w dół realizowane było przyciskiem „w lewo” a nie „w prawo” –   podczas gdy moje odruchy twierdzą, że powinno być dokładnie odwrotnie.

Następnie poważnie się zdziwiłem, że dostępna do słuchania jest mniej niż połowa mojej kolekcji utworów. Rzut oka na opakowanie i specyfikację techniczną upewnił mnie, że urządzenie w ogóle nie obsługuje formatu OGG Vorbis, co wiele wyjaśniło, jako że większość kolekcji na iRiverze przechowywałem w tym właśnie formacie. Reszta jednak dała się słuchać, włączywszy więc odtwarzanie wszystkich plików jak leci udałem się do środków komunikacji miejskiej, opóźniony o dobre paręnaście minut.

W drodze do  domu BIGBoy dostarczył mi jeszcze jednej, niemiłej, niespodzianki – w pewnym momencie urządzenie skończyło odtwarzać jedną płytę (gdzieś po zaledwie połowie) i zaczęło odtwarzać następną – po zbadaniu sprawy ustaliłem, że przy tworzeniu listy odtwarzania BIGboy arbitralnie ustalił, że w jej skład ma wejść po 9 utworów z każdego podkatalogu, czyli z każdej płyty! Nie znalazłem do tej pory niestety metody na włączenie odtwarzania całej dostępnej zawartości pamięci, plik po pliku, ani sensu w rozwiązaniu proponowanym przez Laberga – pozostaje liczyć na aktualizację oprogramowania.

Laboratorium Dextera, czyli co słychać?

Po przyjściu do domu i chwili odpoczynku zastąpiłem pliki OGG Vorbis ich odpowiednikami w formacie FLAC (urządzenie obsługuje formaty FLAC, APE, MP3, WMA, WAV), w czasie kopiowania (woooolnego) wybebeszyłem całą zawartość opakowania do dokładniejszych oględzin. Znalazłem tam między innymi ściereczkę do ekranu (bardzo przydatna), silikonowy futerał (wyglądający dość tandetnie), oraz oczywiście słuchawki, firmowane również przez  Laberga. Po skończonym kopiowaniu (zdążyłem w międzyczasie zjeść i wypić kawę) założyłem futerał na odtwarzacz, podłączyłem firmowe słuchawki i przystąpiłem do dokładniejszej oceny. Słuchawek, póki co.

A te wypadają całkiem nieźle. Są to typowe pchełki, więc nie ma co liczyć na mocny bas, jednak jest on dość wyraźnie zaznaczony (choć czasami słuchawki nie wyrabiają i lekko chrypną przy mocniejszych uderzeniach – być może, że to wada konkretnego egzemplarza), góra też jest oddana w miarę poprawnie.   ciekawości podłączyłem jeszcze do BIGboya słuchawki Vedia SRS-200, zgodnie z oczekiwaniami zagrały lepiej (pełniejszy bas, większa przestrzeń, nie udało się ich zmusić do chrypki), lecz nie na tyle, by wyraźnie zdeklasować Laberga. Z całą pewnością słuchawki z zestawu są lepsze niż stockowe pchełki dostarczane z większością innych odtwarzaczy, Vedię wyłączając, które nadają się moim zdaniem tylko na sznurówki, a nie do słuchania muzyki. Oczywiście „praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb”, jak mawiał jan Kobuszewski – cudów nie ma, więc jeśli chcemy cieszyć się naprawdę mocnym basem trzeba sięgnąć po słuchawki innego typu niż pchełki.

W celu oceny brzmienia samego odtwarzacza podłączałem do niego Creative Aurvana Live!, AKG K416P oraz Koss Porta Pro. I przyznaję, że jestem przyjemnie zaskoczony jakością odtwarzanej muzyki.

Czym męczyłem wielkiego chłopca:

  • Dire Straits – Alchemy (FLAC)
  • Loreena McKennitt – The Mask & Mirror (APE)
  • Jean Michel Jarre – Teo & Tea (MP3 VBR V2)
  • Antonio Vivaldi – 4 Pory Roku, wykonanie orkiestry The English Concert pod dyrekcją Trevora Pinnocka, solista Simon Standage (APE)
  • Within Temptation – Destroyed (MP3 320kbps)
  • Within Temptation and the Metropole Orchestra – Black Symphony (MP3 VBR V2)
  • Katie Melua – Pictures (MP3 320kbps)

Największą przewagę brzmieniową nad T60 BIGboy uzyskał… grając Vivaldiego, gdzie okazało się, że potrafi stworzyć bogatszą przestrzeń, także Alchemy, czyli nagranie koncertowe, okazało się być po jego stronie. BIGBoy ma uwydatnioną i wysuniętą średnicę, bas jest ciepły, trochę nieprecyzyjny (szczególnie na Teo & Tea było to słychać), lecz też nie wylewa się gdzie go nie chcą. Góra jest wyraźna i odwzorowana poprawnie.  W nagraniach studyjnych było już różnie – inaczej tworzona scena muzyczna  była łatwiejsza  do strawienia dla iRivera, choć i tu lepsza średnica  BIGBoya była słyszalna. Do brzmienia Laberga przekonał mnie ostatecznie przepiękny wokal Loreeny McKennitt, wyrazisty i czysty, lecz nie przesadnie dominujący; Jarre ze swoim mocno basowym i „łupiącym” brzmieniem za to był po stronie iRivera:) Przy okazji słuchania Alchemy i Black Symphony wyszedł przykry dla tych płyt (i dla słuchacza) brak gapless playback – przerwy między utworami psują odbiór całości; cóż, mój iRiver także na to choruje…

Po zmianie słuchawek z Aurvan na AKG nie zmieniło się zbyt wiele, choć miejscami przewaga nad T60 wzrosła – cóż, T60 jest raczej dość „ciemnym” odtwarzaczem i AKG bez korekcji nie grają na nim zbyt dobrze, zwłaszcza gdy chodzi o wokal.

Skoro już o korekcji mowa, to equalizer w BIGboyu jest zdecydowanie niedopracowany – domyślne ustawienia moim zdaniem nie nadają się do użytku (może za wyjątkiem classic, ale i tu mam wątpliwości), na szczęście jest możliwość użycia własnego; tu jednak trzeba zachować sporą ostrożność, jako że bardzo łatwo uzyskać efekt przesadny, kończący się przesterowaniem i wyraźnymi artefaktami. Krótko mówiąc, o ile w T60 użycie korektora było dla mnie oczywiste, o tyle tu doradzam grę na ustawieniach neutralnych, lub jedynie z minimalną korekcją – na dobrą sprawę jednak mimo kombinowania nie udało mi się uzyskać w pełni zadowalającego efektu i w rezultacie equalizer przeważnie był wyłączony. Odtwarzacz nie ma także żadnego systemu poprawy jakości dźwięku – nie znajdziemy tu ani PlayFX ani SRS-HD i dobrze, nie jestem zwolennikiem tego rodzaju poprawiaczy; użycie przyzwoitych słuchawek niweluje potrzebę stosowania wynalazków psujących dźwięk.

Urządzenie ma niestety problem z niektórymi plikami typu FLAC – próba odtworzenia jednego z albumów skompresowanym tym kodekiem zmusiła mnie do gorączkowego poszukiwania spinacza biurowego w celu zresetowania całkowicie zawieszonego odtwarzacza. Nie był to efekt uszkodzenia pliku, bo każdy utwór z płyty dawał taki efekt.

Widzę, Widzę!

Jako że BIGboy ma być odtwarzaczem multimedialnym, a nie muzycznym, postanowiłem również wypróbować czy i jak nadaje się do oglądania filmów. Duży wyświetlacz 4,3″ wydaje się wymarzony do tego celu. Jak więc wygląda to w praktyce?

Nieźle, choć nie bezproblemowo. Możliwe jest odtwarzanie filmów bez konwersji, więc wgrałem kilka plików AVI (nie dysponuję żadnym RMVB) w celu sprawdzenia. Jeden niestety odtworzyć się nie dał, pozostałe nie sprawiły większych problemów. Jakość obrazu jest dobra, kolory poprawne, choć użyty dekoder DivX generuje na ekranie nieco artefaktów w porównaniu ze swoim komputerowym odpowiednikiem. W najbardziej dynamicznych scenach zdarzały się sporadycznie niewielkie przycięcia i klatkowanie, co gorsza przy odtwarzaniu jednego pliku odtwarzacz arbitralnie zdecydował, że już się skończył (choć zostało jeszcze dobre 10 minut). Przewinięcie podejrzanego miejsca umożliwiło podjęcie oglądania. Nie jestem w stanie niestety określić, czy przyczyną było niedopracowane oprogramowanie, czy sposób zakodowania.

Sam odtwarzacz wymagał ode mnie dość nietypowego trzymania podczas oglądania filmów – normalnie patrzę na ekran podobnie jak na książkę, czyli górną krawędź mam dalej od oczu niż dolną, podczas gdy tu użyta jako ekran matryca typu TN o niezbyt wielkich kątach widzenia wymusiła niewygodną dla mnie pozycję z górną krawędzią bliższą oczom. Także błyszcząca powierzchnia ekranu wymuszała manewry z odpowiednim ustawieniem ekranu, by nie oglądać na nim odblasków – mimo tego nie wyobrażam sobie użycia BIGboya jako odtwarzacza Video w intensywnym oświetleniu gdzieś poza domem. Jedyna próba obejrzenia filmu w autobusie w drodze do pracy zakończyła się niepowodzeniem – nie da się i już.

Ostatnia sprawa, na rynku polskim dość poważna, jak sądzę – dlaczego brak obsługi napisów? Akurat daję sobie radę z większością filmów angielskojęzycznych, więc mnie to zbytnio nie boli, ale sądzę że dla dużej grupy użytkowników brak tej funkcji zdyskwalifikuje BIGboya całkowicie.

Radio Ga Ga

BIGBoy wyposażony jest w tuner FM. I to właściwie tyle co można by o tym napisać, jako że jest i działa. Mógłby być tylko bardziej czuły, bo na kilkanaście (z 40 możliwych) zaprogramowanych stacji tylko kilka było w ogóle w stanie grać stereo. W tych samych warunkach radio w mojej komórce (SE K770i) nie miało większych problemów z sygnałem. Brakuje także obsługi RDS, z niewiadomych mi powodów radio domyślnie ustawione było na odbiór radia w  Chinach, a nie w Europie. Chwila ustawiania i było w porządku, ale dlaczego w odtwarzaczu produkowanym dla Polski potrzebne są takie manewry? Skoro urządzenie startuje domyślnie z włączonym językiem polskim, to wypadałoby, żeby i radio było adekwatnie ustawione.

Cała reszta, czyli… cała reszta

Z racji braku odpowiedniego telewizora nie miałem możliwości sprawdzić działania wyjścia TV, odnotowuję jednak, że takowe jest. Podobnie, jak odnotowuję obecność gier (trzech, nie jednej, jak deklaruje producent) – nie byłem w stanie w nie grać, przy przyjętym sposobie obsługi urządzenia wymaga to małpiej zręczności – zbyt wielkiej jak na mnie, najwyraźniej. Dość przydatna może być za to możliwość czytania e-booków – gdyby jeszcze takie urządzenia potrafiły odczytać pliki w standardzie PDF, a nie tylko TXT, byłoby doskonale, a tak jest tylko nieźle. Tekst jest wystarczająco wyraźny i duży (wielkość można zmieniać) by nie męczyć oczu. Jest jeszcze przeglądarka zdjęć, swoje robi, ale jednak sens oglądania fotek na tak małym ekranie jest niewielki.

Podsumowanie

Krótkie zestawienie wad i zalet urządzenia:

+ dobra jakość dźwięku

+ niezłe słuchawki

+ Duży wyświetlacz dobrej jakości

+ podwójne wyjście słuchawkowe (nawet nie sądziłem, jakie to będzie przydatne)

+ dobra bateria (po prawie tygodniu testowania urządzenie wciąż nie wymaga ładowania)

+ obsługa kart microSDHC

– firmware wymaga dopracowania

– fatalna ergonomia obsługi

– brak „gapless playback”

– brak obsługi napisów w filmach

– błyszczący ekran

– problemy z niektórymi plikami FLAC

– problemy z niektórymi plikami AVI

– gniazdo mini-USB z którego wypada kabel…

– nie zauważyłem możliwości zablokowania klawiszy (HOLD)

Dziękuję firmie SFERIS za udostępnienie sprzętu do testów.

Kategorie:Audio Tagi: , ,
  1. brajt
    29 października 2008 o 3:09

    Przesun z laski swojej na forum mp3store temat do odpowiedniego dzialu, bo w tym nie da sie go komentowac (sluzy zamieszczaniu recenzji niedokonczonych).

    Przede wszystkim gratuluje ciekawej recenzji. Kilka spostrzezen w pelni zgodnych z moimi, kilka zupelnie przeciwnych.

    Cieszy mnie, ze nie ma problemow z AVI, bo ja akurat mam same RMVB u siebie i balem sie, czy radzi sobie z AVI dobrze. Przy RMVB tez mam sporadyczne przycinanie (przy 10% filmow), zas przy jednym pliku pod koniec odmowil wspolpracy.

    Co do ogladania filmow na miescie – w srodku dnia faktycznie sie to nie sprawdza, ale wieczorami oraz w autobusach jest bardzo dobrze. Ogladam filmy lub czytam ksiazki praktycznie przy kazdej jezdzie autobusem i nie narzekam. Natomiast podczas spaceru w swietle dnia jest bardzo ciezko.

    Co do napisow – sprzet w tej kategorii cenowej najzwyczajniej w swiecie nie daje takiej mozliwosci. Zaden. Zeby cieszyc sie napisami, trzeba doplacic drugie tyle. Dlatego ogladam zazwyczaj z lektorem, lub cwicze jezyk. ;]

  2. sonorov
    29 października 2008 o 11:03

    Nie zgadzam się że poprawna obsługa napisów do domena sprzętu dużo droższego od BIGboya – o ile się orientuję, to Vedia T8 potrafi to zrobić, a sprzęt jest w podobnej cenie.

    Temat na forum mp3store zgłoszony do przeniesienia we właściwe miejsce.

  3. 29 października 2008 o 21:29

    Vedia T8 nie odtwarza napisow. ;] Odsylam chocby do tej recenzji: http://forum.mp3store.pl/index.php?showtopic=39661

  4. brajt
    29 października 2008 o 23:49

    Niesety Vedia T8 nie obsluguje napisow do filmow. Inaczej sam rozwazyl bym jej kupno. ;]

  5. sonorov
    30 października 2008 o 0:04

    T8 miałem w ręku tylko chwilę i nie sprawdziłem – mój błąd 🙂

  6. IT
    22 listopada 2008 o 20:43

    T8 tego nie robi,ale co z tego 🙂

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz